Rejs do Panamy

.
Na początku czerwca nasi znajomi dostali zlecenie przeprowadzenia katamaranu z Trynidadu do Panamy i szukali dodatkowej załogi. Zostawiliśmy więc naszą YouYou i zniknęliśmy na miesiąc. To była świetna okazja żeby zobaczyć Wyspy ABC czyli Antyle Holenderskie. Sami nie mieliśmy tego rejonu w naszych żeglarskich planach. Dodatkowy dreszczyk emocji wywoływał fakt, że odcinek pomiędzy Wyspami ABC a wenezuelską Cartageną uważany jest za jeden z pięciu najbardziej „niespokojnych” regionów żeglugowych na świecie!

Poranek przed wypłynięciem z Chaguaramas spędziliśmy w marinowym basenie relaksując się i lecząc skutki „nocnej Polaków rozmowy” :)


.
Jacht jest kompletnie nowy, nasz rejs był jednym z etapów dostawy ze stoczni - z Republiki Południowej Afryki do klienta czekającego na zachodnim wybrzeżu Stanów!


.
Wczesnym popołudniem rzuciliśmy cumy i po zatankowaniu „pod korek” drugiego najtańszego diesla na świecie (po wenezuelskim), opuściliśmy Trynidad, kierując się na zachód.
Zdobywając informacje o czekającej nas trasie, wielokrotnie słyszeliśmy o częstych przypadkach piractwa wzdłuż wybrzeża Wenezueli i Columbii. Najlepsze co można zrobić, to trzymać się w bezpiecznej odległości od brzegu. Uzgodniliśmy, że trzymając się linii głębokości 200 metrów będziemy dostatecznie daleko od wybrzeża (ok. 40 - 50 mil morskich), a co również ważne, możemy spodziewać się tam spokojniejszego morza i dłuższej fali.

I faktycznie, mieliśmy wspaniałą żeglarską pogodę, Cat Shot II to szybki jacht, niejednokrotnie na GPS-ie pojawiała się dwucyfrowa wartość. Znowu przypomniała mi się żegluga w passatach...




.
Pierwszy ląd a w zasadzie wenezuelskie wyspy Los Roques ujrzeliśmy następnego dnia koło południa.


Choć wyspy wyglądały przepięknie, postanowiliśmy jednak nie zatrzymywać się tam i gnać do Bonaire, gdzie planowaliśmy spędzić kilka dni. Wiedzieliśmy bowiem, że znad Atlantyku nadciąga następna tzw. tropikalna fala, która niesie ze sobą ulewne deszcze i porywiste wiatry. To początek pory huraganów i tropikalne fale przechodzą jedna za drugą przez Karaiby. Następnego popołudnia zacumowaliśmy w malowniczej Harbour Village Marina w Kralendijk – stolicy Bonaire.


.

Plan pobytu choć krótki, był bardzo intensywny. Wypożyczonym samochodem terenowym zorganizowaliśmy zwiedzanie tej przeuroczej,
.
.
pełnej dzikiej natury wyspy. Postanowiliśmy połączyć zwiedzanie wyspy z nurkowaniem - Bonaire jest jednym z najlepszych miejsc nurkowych na całych Karaibach!

.
Wyobraźcie sobie wyspę dookoła której co kilkaset metrów jest następne znakomite miejsce do nurkowania... Każde ma swoją nazwę i łatwo je zauważyć – przy drodze wskazują je pomalowane na żółto kamienie :)
.




W wypożyczalniach dominują samochody terenowe z otwartą przestrzenią ładunkową – tu na Bonaire wrzucasz cały swój sprzęt nurkowy „ na pakę”
.
.
i jedziesz nurkować w naprawdę dzikie miejsca... a rafa koralowa ciągnie wzdłuż całego wybrzeża...
.
.
Zwiedzanie zaczęliśmy od zajmującego północną część wyspy Parku Narodowego,
.
.
pełnego wspaniałych krajobrazów – takie trochę połączenie dzikiego zachodu
.
.
i księżyca.
.
.
Część parku zajmuje rezerwat flamingów.
.









Tak na prawdę w tym parku można śmiało spędzić kilka dni, żeby dokładniej przyjrzeć się dzikim egzotycznym zwierzętom
.

.


.
i roślinom...


My na całą wycieczkę po wyspie mieliśmy tylko jeden dzień.
.

Na przeciwnym krańcu wyspy
.






.
znaleźliśmy wciąż działającą fabrykę soli. Ogromny obszar zajmują tu tzw. jeziora desalinacyjne, czyli odzyskiwanie soli z wody morskiej. Imponujący widok - wydmy soli skąpane w promieniach zachodzącego słońca...






Następnego dnia daliśmy jeszcze jednego nura z rana
.
Foto: Kasia & Slawek
.
i oddaliśmy sprzęt nurkowy oraz samochód – pora ruszać dalej, jedna tropikalna fala właśnie przeszła ale za kilka dni nadejdzie następna. Śledząc jej postęp i prędkość obliczamy, że powinniśmy dać radę. Teraz my zaczynamy wyścig z czasem – nie dać się dogonić tropikalnej fali i zdążyć przeskoczyć do Panamy!
Odcinek pomiędzy Bonaire a Cartageną był najbardziej emocjonujący. Wiatr ponad 30 węzłów i fale do 5 m to to z czym przyszło nam się zmierzyć. Nasz katamaran dzielnie dawał radę choć czasem przyśpieszał niebezpiecznie, surfując na fali i osiągając prędkość max 18 węzłów! W takich warunkach przeżeglowaliśmy większość drogi.
Obejrzyj krotki film...
Im bliżej Panamy tym mniej słońca i słabsze wiatry... Ostatecznie, szóstego dnia żeglugi, około 8 nad ranem, naszym oczom ukazało się wejście do kanału.
.
.
Po rzuceniu kotwicy i zgłoszeniu się kontrolerowi ruchu, otworzyliśmy specjalne piwo na specjalną okazję :))

Mikołaj Westrych
.

Bonaire 2008

Bonaire 2010